Który z wędkarzy nie chciałby mieć własnego stawu rybnego? Pytanie dość naiwne i retoryczne, ale trafiające w najskrytsze marzenia większości wędkarskiej braci. Szczególnie teraz, kiedy za możliwość spędzenia paru godzin z wędką trzeba nieraz słono zapłacić! Chęć powędkowania w innym miejscu często zmusza nas do ponownego wniesienia opłat. Podzieliły nam się wody pomiędzy wielu właścicieli i każdy z nich ustanawia sobie swoje prawa i porządki. Mogę mieć tylko nadzieję, że każdy z nich, właścicieli, zrobi wszystko aby były to wody czyste, zadbane, rybne i przynosiły otoczeniu korzyści.

 

Nie tylko jedynie człowiek powinien czerpać z nich radość. Staw jest cząstką całego ekosystemu i jako istoty inteligentne, musimy stwarzać warunki do jego, w miarę niepohamowanego, zbliżonego do natury rozwoju. Każdy ma swoją wizję świata. Ja też. I skoro tylko nadarzyła mi się życiowa okazja przeobrażenia marzeń w realny kształt, bez wahania zacząłem go tworzyć. Tworzę go zresztą do dziś. Jest to proces, który nie ma kresu, bo ewolucja świata trwa wiecznie. Więc może raczej ukierunkowuję niż tworzę?

Zatem, skoro mam komuś wnosić opłaty za możliwość wędkowania, może lepiej łowić na swoim? Przecież, do cholery, dysponuję sporą działką na wsi, jestem z wykształcenia, praktyki i zamiłowania konstruktorem budowlanym z uprawnieniami(!). Staw? "No problem", jak mawiają Chińczycy w Ameryce. Ale, nie tak prędko! Dzisiaj mamy takie niesamowite możliwości technologiczne, że praktycznie tylko środki finansowe ograniczają nam nasze apetyty. Chociaż nie tylko finansowe...

O TYM, JAK SAZAN STAW BUDOWAŁ

Niezależnie od wielkości działki i tym samym wielkości zbiornika, rozważyć musiałem najpierw takie jego usytuowanie, aby był w jak największym stopniu zlewnią wód opadowych. W drugiej kolejności zbadałem rodzaj gruntu i stopień jego nasiąkliwości. Inaczej podchodzi się do gruntu ilasto-gliniastego, nieprzepuszczalnego, czy też terenu o wysokim poziomie wody gruntowej, gdzie wystarczy czasem wykopać dołek a woda pojawi się sama. Zupełnie zaś inaczej na gruncie piaszczystym, przepuszczalnym, gdzie woda opadowa znika w oczach. W moim przypadku, w miejscu przyszłego zbiornika, wywierciłem ręczną wiertnicą (świdrem) otwór o głębokości ok. 1m i zalałem go do pełna wodą. Niestety, po kwadransie nie było śladu wody. To z góry narzuciło konieczność wykonania jego odpowiednio szczelnej konstrukcji.

Drugą bardzo ważną sprawą, to problem znalezienia jak najtańszego źródła wody. Należy się liczyć z ubytkiem wody poprzez parowanie bezpośrednie wody z jej powierzchni lub pośrednie przez liście roślin wynurzonych, szczególnie w upalne dni, możliwości nieszczelności konstrukcji zbiornika oraz poprzez kapilarne jej podciąganie przy zarastających z czasem roślinnością brzegach. Musimy z góry wiedzieć, skąd będziemy czerpać wodę do zbiornika o tym typie konstrukcji. To tak strategiczna sprawa, że musimy o niej pomyśleć zanim zaczniemy dalsze działania. Założenie, że np. źródło wody znajdziemy w oparciu o istniejący wodociąg może ostatecznie być tak iluzoryczne jak realne będą pierwsze rachunki za jej zużycie. Im większa powierzchnia zlewni naszego zbiornika, im więcej źródeł jej pozyskania, tym lepiej. W moim przypadku, mam 3 źródła wody, a to: wodę opadową ze zlewni o pow. ok. 1ha co znaczy, że woda deszczowa spływa z tej powierzchni wprost do zbiornika, studnię kopaną o wydajności ok. 1m3 na dobę i najdroższe źródło czyli wodę z sieci wodociągowej. Nawet dla wody deszczowej z dachu domu i garażu zbudowałem kanalizację skierowaną do stawu.

Trzeba tu zaznaczyć, że najlepszym źródłem bo najtańszej, najmniej zmineralizowanej i najbardziej natlenionej wody jest woda opadowa, pochodząca z deszczu. Ma same zalety! Ale i jedną wadę - dopływa w czasie i ilościach, których zupełnie nie znamy... Szkoda.

Założenia

Mądrzy, zawsze mnie uczyli, że przed jakimkolwiek przedsięwzięciem należy zrobić porządny plan. Każdy zaś plan winien opierać się na jakichś założeniach. Rzeczywiście, w tym przypadku musimy określić dokładnie "warunki brzegowe" oraz zrobić bardzo porządny "business plan". Im większe przedsięwzięcie tym bardziej dokładnie i porządnie! To wyjątkowo ważne!

Po pierwsze musiałem określić cel. A było nim stworzenie takiego kawałka własnej wody, aby mógł pełnić rolę stawu rybnego, basenu do kąpieli latem i lodowiska zimą. Każde następne przemyślenie musiało być temu celowi podporządkowane. Dlaczego to było takie ważne? Dlatego, że każdy z tych wymienionych elementów, zauważcie, wymaga zupełnie innych parametrów.

Staw rybny wymaga zależnie od gatunków hodowanych ryb, ich wielkości, możliwości zasilania w wodę i wielu innych elementów, odpowiedniej powierzchni, wody w części zarówno i płytkiej, jak i głębokiej, aby ryby i inne stworzenia wodne miały możliwość przezimowania. Literatura fachowa różnie określa potrzebną głębokość stawu hodowlanego. Najczęściej padają tu wartości od 1,00 do 1,20 m. Taka głębokość winna wystarczyć mieszkańcom stawu do przezimowania w naszym klimacie. Również im większe mają pływać w nim ryby, tym większa musi być powierzchnia wody.

Z kolei basen w mojej ocenie winien mieć i odpowiednią długość i odpowiednią głębokość. Na razie nie mówimy o jakości wody! Z doświadczenia wiem, że można sobie zupełnie swobodnie i komfortowo popływać w basenie o długości 25 m. Natomiast jego głębokość jak sądzę, winna mieć na pewno więcej niż 1,20 m. Założyłem zatem 2,00 m. Do tak głębokiej wody można nawet skoczyć "na główkę".

Wreszcie lodowisko, czyli możliwość wykorzystania stawu w okresie zimowym. Osobiście nie należę do morsów i kąpiel w głębokiej, lodowatej wodzie z łyżwami na nogach niezbyt mi odpowiada. Ze względów zatem bezpieczeństwa głębokość wody pod lodem w ten sposób wykorzystywanym miejscu, powinna być niezbyt wielka. Ten parametr zatem określa wydzielenie takiej (płytkiej) strefy zbiornika, aby można było zimą na jej zamarzniętej powierzchni przebywać swobodnie bez stresu.

Rzecz może bardziej natury estetycznej, ale w założeniu przyszły staw miał być oczywiście bardzo naturalnie wkomponowany w krajobraz działki i to tak, jakby był tam od lat i aby jak najmniej było w nim czuć rękę twórcy-człowieka. To wcale nie takie łatwe!

Mając powyższe na uwadze, przystąpiłem do projektowania stawu.

Koncepcja

Jaką wybrać konstrukcję i materiał na nią? Szkoda tu może i czasu i miejsca na prezentację różnorakich genialnych pomysłów i rozważań jakie wpadały mi do głowy na temat wyboru konstrukcji stawu. Ostatecznie wybór padł na szczelny, niespuszczalny, żelbetowy zbiornik. Zadecydowały o tym zarówno warunki gruntowo-wodne, lokalizacja, powaga i rozmach przedsięwzięcia, jak i zaufanie do zalet żelbetu, jako materiału do tego typu budowli. Z żelbetem mam do czynienia w swojej pracy na co dzień i wiem, iż długo jeszcze ten materiał nie będzie zastąpiony przez żaden inny. Sam w sobie potrafi być szczelny, jest odporny na czynniki zewnętrzne statyczne i dynamiczne, wilgotnościowe i klimatyczne, jest trwały i długowieczny, praktycznie nie wymaga napraw. W połączeniu ze stalą stanowi materiał przenoszący niesamowicie duże obciążenia dające się wprost wyliczyć! Można dość dowolnie kształtować jego przyszłą formę. Oczywiście ma i wady, które jednak nie przeważyły szali wyboru.

Powoli zatem zaczął się wyłaniać przyszły obraz żelbetowego zbiornika, który miał stać się (he, he, he) stawem, "naturalnie wkomponowanym w krajobraz"! Szkice ołówkiem, rysunki, przekroje, aksonometryczne ujęcia i wiele, wiele godzin ślęczenia nad literaturą o hodowli ryb i wodnych roślin, o tym co można a czego należy się wystrzec, zdeterminowało moje działania projektowe. W końcu wyłoniła się koncepcja będąca wytycznymi do przyszłego projektu.

Projekt

W jaki sposób zostały określone parametry stawu opisałem wyżej. Przyjąłem, że kształt powierzchni stawu winien być raczej obły, lecz nie może być kołem. Ze względu na deskowanie ścian do robót betonowych winien być niezbyt skomplikowany aby możliwe było użycie typowych materiałów szalunkowych używanych powszechnie na każdej budowie. Z różnych przymiarek wybrałem figurę stworzoną przez połączenie rozsuniętych o 5 m dwóch połówek koła średnicy 25 m. Powstała w ten sposób powierzchnia była bardzo podobna do owalu, którego prostopadłe średnice, oparte na osiach symetrii miały odpowiednio 25 i 30 m. W mojej ocenie ten kształt był już "akceptowalny" jako zbliżony do stworzonych przez naturę.

Odpowiednie normy budowlane określają głębokość posadowienia konstrukcji budowlanych poniżej poziomu gruntu ze względu na jego przemarzanie. W moim przypadku głębokość ta określona jest na 1 m (w różnych częściach kraju wartości te są różne!). Oznacza to, że fundament każdej budowli winien być posadowiony nie płycej od tej wartości. Nie rozwijając więcej szczegółów związanych z obliczeniami statycznymi, wymiarowaniem konstrukcji i sposobem jej zbrojenia, można z rysunku rzutu i przekroju podłużnego (patrz rysunek nr 1) odczytać najistotniejsze elementy, które uwzględniłem w czasie projektowania. Na niektóre zwrócę tu może szczególną uwagę.

Zbiornik został podzielony na dwie części. Płytsza, służąca do stworzenia tzw. strefy bagienno-błotnej, do obsadzenia roślinnością wodną wynurzoną i zanurzoną potrzebną do produkcji niezbędnego do życia tlenu (zbiornik nieprzepływowy!) oraz szybkiego stworzenia odpowiedniej biocenozy tego sztucznego z początku środowiska. Na tę część przeznaczyłem ok. 30% powierzchni przyszłego stawu. Część głębsza, służąca zarówno do kąpieli jak i będąca schroniskiem ryb przed upałem i niebezpieczeństwami jest miejscem umożliwiającym przezimowanie ryb.

Obydwie części rozdzieliłem podwodnym, w kształcie łuku, murkiem żelbetowym, który aby umożliwić przepływanie ryb z jednej części do drugiej, ma wierzch zanurzony pod powierzchnią wody o ok. 40 cm. Tworzy on w ten sposób uskok, który od głębszej strony ma ok. 60 cm. Od tego miejsca dno części głębokiej jest pochylnią o nachyleniu 1 : 20. Tak ukształtowane dno wymusza przemieszczanie się mułu do najniższego poziomu. W najgłębszym miejscu dno jest 2 m poniżej zwierciadła wody. Nie jest to jednak największa głębokość zbiornika. Dodatkowo w poziomie poniżej dna, przewidziałem założenie trzech sztuk o metrowej średnicy i głębokości studni z kręgów. Studniom tym przydzieliłem kilka ról. Po pierwsze, dwie z nich ze swoim żelbetowym dnem posłużyły jako fundament dla dwóch żelbetowych słupów mających na celu wspierać konstrukcję przyszłego pomostu. Po drugie, wszystkie te studnie osadzone w najgłębszej części zbiornika, przeznaczone zostały na osobliwe zbiorniki nieczystości i mułu. Wystarczy w razie potrzeby zanurzyć w nich pompę tzw. szlamówkę i wypompować część ich zawartości na zewnątrz. Proces osiadania w nich mułu może rozpocząć się na nowo. Zmniejszenie ilości mułu szczególnie ważne jest w okresie zimowym (przyducha!). Po trzecie, tak głębokie miejsca są znakomitą kryjówką dla większych lub nie lubiących światła ryb np. dla suma czy węgorza. W końcu, jednym z założeń było hodować tu ryby!

Część płytsza zbiornika została przewidziana do zasypania gruntem z wykopów a z wierzchu tzw. pospółką czyli urobkiem o zróżnicowanej frakcji z dna rzek lub żwirowisk. Również i tutaj tak zaplanowałem ukształtowanie dna aby miało ono spadek w kierunku rowu biegnącego wzdłuż murku żelbetowego rozdzielającego obydwie części. Dokładniej widać to na rysunku przekroju podłużnego zbiornika.

Pierwsza roślinność i żywe organizmy

Zasypaną płytką część przyszłego stawu z odpowiednio uformowanym dnem, zalałem wodą do górnego poziomu murku rozdzielającego. Był to i sprawdzian szczelności tej części, jak i stworzenie warunków do jej obsadzenia roślinnością wodną wynurzoną wzdłuż brzegów (pałka szerokolistna, wąskolistna, kosaciec) jak i zanurzoną (moczarka kanadyjska) w rowie ukształtowanym wzdłuż wspomnianego murku. Była to wiosna. Przez lato obydwa rodzaje roślinności rozrosły się w dużym stopniu. Szczególnie pałka szerokolistna i moczarka kanadyjska okazały się bardzo plennymi. Do rowu, w którym było ok. 40-50 cm wody wpuściłem również różne żyjątka. Znalazły się tutaj zatem rozwielitki, larwy ochotki i tubifex kupione w sklepie akwarystycznym, pijawki czarne i brązowe schwytane w okolicznych rowach melioracyjnych, różnego rodzaju ślimaki, widelnice i zupełnie mi nieznane stworzenia wyciągane przy byle okazji z różnych dziwnych a mokrych i błotnych miejsc. Trwało to do jesieni.

Pierwsi mieszkańcy stawu

Na przełomie października i listopada przystąpiłem do zalewania części głębokiej, korzystając ze wszystkich źródeł wody. Udało się w tym czasie zalać prawie całe jej dno. Uwzględniając wspomniane wyżej studnie, były tam w tej sytuacji 3 "dołki" z głębokością wody 2 m! I w tym czasie zadzwonił mój kolega z wiadomością, że ma suma ok. 2 kg i czy go przypadkiem nie chciałbym wpuścić do tworzącego się stawu. Szybko przystałem na tę propozycję i razem dokonaliśmy pierwszego "zarybienia". Był to początek grudnia. Wcześniej widziałem jak do pierwszej nalanej wody schroniły się okoliczne żaby, chcące widać przezimować. O jedzenie dla suma zatem nie musiałem się martwić. Z czasem wody w zbiorniku zaczęło przybywać. Obfite opady deszczu, śniegu i jego roztopy w cieplejsze dni, woda pompowana z posiadanej studni głębinowej oraz uzupełnianie tego wszystkiego wodą wodociągową dały zwolna efekty w postaci podnoszenia się poziomu przyszłego stawu. Wiosną doszedłem do wniosku, że zaczął się już czas zarybiania innymi gatunkami. Zakupiłem u hodowców pierwsze kilkadziesiąt sztuk kroczka karpia i lina. Karp okazał się bardzo widowiskową rybą. Lin mniej...

Z czasem zacząłem wprowadzać następne gatunki ryb i roślin a niejako i przy okazji wraz z nimi cały szereg bezkręgowców i żyjątek wodnych, które znalazły znakomite warunki dla swojego bytu. Dzisiaj, po paru latach, niektóre gatunki bardziej ekspansywnych roślin trzeba nawet poskramiać. Bardzo pomagają mi w tym duże karpie, które z upodobaniem wyrywają liście i kwiaty grążela żółtego czy też kłącza pałki szerokolistnej, zapewne w poszukiwaniu smakowitych kąsków. Dobre warunki wzrostu, kwitnięcia i rozmnażania się świata fauny i flory w zrealizowanym w powyższy sposób zbiorniku, potwierdzają jak na razie, słuszność dokonanych założeń. Staw żyje... Chwała mu za to.

Zdj.1. Duży zakres robót ziemnych wymaga zastosowania odpowiedniego sprzętu.
Przy pracy ładowarka Ł-34.

 

Zdj.2. Dwie z docelowo trzech studni już posadowione.
Trwają prace przy niwelacji gruntu pod ściany zbiornika.

 

Zdj.3. Szalowanie i zbrojenie ścian zbiornika.

 

Zdj.4. Wylane i rozdeskowane ściany (część głęboka).

 

Zdj.5. Widoczny murek żelbetowy, rozdzielający część głęboką od płytkiej zbiornika.
Stoję na "pniaku" pod przyszły kamień, ozdobny element stawu.
Widać, że murek jest niższy o 40 cm od góry ścian zewnętrznych zbiornika.

 

Zdj.6. Na "pniaku" posadowiłem kamień ozdobny.
Na kamieniu posadowiła się Sazanówna...
Widać zasypaną już część płytką stawu. W części głębokiej kończy się betonowanie dna zbiornika.

 

Zdj.7. Sazan-ikrzyca (:-)) prezentuje okazy kamieni przeznaczone do ozdoby
i umocnienia stromych skarp przyszłego stawu.
Największe głazy "włożyła" tu koparka. Ustawianie ich na miejscu musiało już odbyć się ręcznie...

 

Zdj.8. Własnoręcznie również odbywało się umocnienie skarp wokół zbiornika
- kamieniami przywiezionymi z Raby.
Wiele tygodni pracy (popołudniami) dało ostatecznie wspaniały efekt...
Sazan nie mógł długi czas wyprostować grzbietu...

 

Zdj.9. Nie zważając na pierwszy plan (:-)),
proszę zauważyć 2 żelbetowe słupy pod konstrukcję przyszłego pomostu.
Dno części głębokiej jest już zabetonowane w całości, a 3 studnie zalane wodą! Szczelne...

 

Zdj.10. To zdjęcie niezbyt kompatybilne porą roku z poprzednim...
Jednak prezentuje zalewanie zbiornika wodą.
Pod pierwszym listopadowym lodem już mieszka sum! Dzisiaj waży kilka razy więcej.

 

Zdj.11. Po raz pierwszy napełniony wodą staw został skuty lodem.
Konstrukcja ścian wytrzymała jego napór. Oby do wiosny... Choć nie powiem, lubię jeździć na łyżwach.

 

Zdj.12. Sazan wiercący otwory w lodzie.
Skoro jest pierwszy mieszkaniec stawu może trzeba mu więcej powietrza?

 

Zdj.13. Widok stawu i okolicy z lotu ptaka. Dotychczasowy ugór zmienił swoje oblicze. Zmiana otoczenia, inny mikroklimat, nowa jakość.

 

Zdj.14. Dzisiejszy wygląd stawu. Umocnione rzecznymi otoczakami i kamieniami skarpy nikną w wodzie.
Spośród kamieni wyrastają rośliny sadzone zarówno z rozmysłem, jak i samosiejki.
Wokół przybywa drzew i krzewów wtapiających wodną taflę w otoczenie.
W samym stawie pięknie rozrasta się roślinność wodna,
zaś różne gatunki zwierząt wodnych, owadów i ptaków znalazły tu swoją ostoję.
Dla wielu np. ryb i żab jest to już miejsce urodzenia...

I tak oto kończy się moja przydługa opowieść o tym jak Sazan staw budował. Wielu pytało mnie o wiele szczegółów. Trudno czasami opowiadać ciągle to samo. Irytujące. Mogę im teraz wskazać ten adres. Niech poczytają. Żywię nadzieję, iż w miarę posiadanego wolnego czasu pojawiać się tu będzie więcej ciekawych a może ciekawszych rzeczy. Wielu mnie do tego namawia. Pożyjemy, zobaczymy...

Sazan  

Kraków, 4 lipca 2001 r.

       

Pierwszy listopadowy przymrozek skuł powierzchnię stawu lodem.
Chwasty i łodygi traw pokrył szron. Nadchodzi zima.

   

Grudniowe, później styczniowe śniegi przykryły białą pierzyną zamarznietą
powierzchnię stawu. Trudny czas dla jego mieszkańców.

   

Nadszedł luty. Część stawu jest już wolna od lodu.
Jeszcze parę cieplejszych dni i nocy, a ryby zaczną żerować,
kosaćce piąć się w górę, grążele pokrywać wodę liśćmi...

   

Marzec. Nad brzegiem stawu kwitną kwiaty podbiału, witki wierzb pokryły bazie,
w wodzie pojawił się pierwszy żabi skrzek a karpie ruszyły za żerem na płycizny... Wiosna!

   

Kwiecień. Czas żabich godów, czas zazielenienia się drzew i śpiewu ptaków, czas rozpoczęcia żerowania ryb...
Jednak największą frajdę sprawia mi para kaczek krzyżówek, która systematycznie pojawia się kilka razy dziennie. Są bardzo w sobie zakochani...

   

Maj. Nareszcie maj! Przyroda szaleje intensywnością barw, śpiewem ptactwa,
bzykiem owadów, pluskiem ryb, szybkim wzrostem roślin, ciepłem...
W ciągu miesiąca nastąpiło zupełne przeobrażenie krajobrazu w iście wiosenny.

   

Lipiec. Pełnia lata, tuż przed żniwami. W czasie dużych upałów woda przy powierzchni potrafi się ogrzać nawet do 30 ° C.
Woda nabiera wówczas od rozwijających się glonów zielonkawego koloru. Ciepłolubnym karpiom i tołpygom to nie przeszkadza...

Quickly made by Jacek Jóźwiak * Copyright by Sazan
[ ŹĄŚ]